Oceany pełne „duchów”. Czoła stawiają im „syreny”

Dodano:
Ryba zaplątana w porzuconą sieć (tzw. ghost net), zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock
W głębinach oceanów kryją się „duchy”. Ich liczba rośnie z roku na rok – niszczą rafy, zabijają zwierzęta i szkodzą ludziom. Na szczęście istnieją „syreny”, które dzielnie stawiają im czoła, ratując podwodne życie przed śmiertelnym zagrożeniem.

Zagubione lub porzucone sieci rybackie, żyłki, haczyki i inne elementy wykorzystywane w połowach tworzą zjawisko określane mianem „duchów” oceanicznych. Te dryfujące pozostałości sprzętu rybackiego nie tylko szpecą podwodny krajobraz, ale przede wszystkim stanowią ogromne niebezpieczeństwo dla fauny morskiej, raf koralowych i ludzi.

– Zaczynasz zauważać te ściany nylonu, dryfujące lub gdzieś zaplątane. To tworzy naprawdę upiorny morski krajobraz – opowiada Carlos Jimenez, biolog morski i starszy koordynator badań w Centrum Badań Środowiskowych Enalia Physis na Cyprze.

Jak wyjaśnia, z biegiem czasu sprzęt pozostawiony w wodzie gromadzi się, tworząc ogromne pułapki dla wszystkiego, co żyje pod powierzchnią morza.

„Syreny” z Meksyku walczą z widmowym sprzętem

Zjawisko tak zwanego ghost gear, czyli „sprzętu-widma” ma skalę globalną. Według danych przytoczonych przez Smithsonian Magazine, każdego roku do oceanów trafia od 500 tysięcy do miliona ton porzuconych narzędzi połowowych. Ocenia się, że stanowią one od 70 do 86 procent wszystkich dużych plastikowych odpadów unoszących się w wirach oceanicznych – w tym w słynnej Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci.

Z problemem walczy między innymi grupa kobiet-nurków z Meksyku, znana jako „Sirenas de Oriente” („Syreny Wschodu”). Ochotniczki nurkują w Oceanie Spokojnym i Zatoce Meksykańskiej, gdzie usuwają porzucone sieci i żyłki. Działają w ramach programu Conservation International – Mexico, który szkoli kobiety w zakresie bezpiecznego nurkowania i ochrony ekosystemów morskich. Ich praca ratuje życie wielu stworzeniom.

Śmiertelne pułapki i globalna walka o czyste morza

„Duchy” w postaci sieci, lin i haczyków nadal „łowią” – tyle że bez rybaków. Zaplątane żółwie, ryby i ssaki morskie umierają w męczarniach, często przez połknięcie haczyka lub uduszenie.

Jak podkreśla Norma Arce, biolog i dyrektor ds. oceanów w Conservation International – Mexico, skutki są dalekosiężne. – Porzucony sprzęt wędkarski w wodzie może sprawić, że podróż łodzią będzie niebezpieczna, a to zacznie rzutować na sytuację ekonomiczną społeczności rybackich – mówi ekspertka.

Na świecie działa Global Ghost Gear Initiative, czyli międzynarodowa organizacja zrzeszająca naukowców, rybaków i rządy. Jej celem jest walka z problemem „widmowego sprzętu” poprzez finansowanie projektów, edukację oraz opracowywanie wytycznych ograniczających gubienie sieci.

Drugie życie dla sieci widmo

Niektóre kraje wprowadzają systemy identyfikacji sieci, by łatwiej ustalić ich właścicieli i zwiększyć odpowiedzialność rybaków. W innych regionach zebrane odpady trafiają do recyklingu – przetwarza się je na meble ogrodowe, ławki parkowe czy akcesoria sportowe.

Jednocześnie naukowcy podkreślają, że nie każdą sieć należy usuwać. Część z nich, jeśli przebywa w wodzie od wielu lat, bywa zasiedlana przez organizmy morskie i staje się częścią ekosystemu. Dlatego badacze opracowują specjalne skale oceny ryzyka, które pomagają zdecydować, czy usunięcie sieci przyniesie więcej korzyści, czy szkód.

Źródło: smithsonianmag.com
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...