Na ochronę środowiska wydajemy 14 razy mniej niż na wojsko

Na ochronę środowiska wydajemy 14 razy mniej niż na wojsko

Pożar lasu
Pożar lasu Źródło: Shutterstock / VanderWolf Images
Jak pokazuje najnowszy raport ONZ, Polska ignoruje kwestie środowiska i stanowczo za mało wydaje na osiągniecie celów zrównoważonego rozwoju. Nie jesteśmy w tym odosobnieni. Niemcy, Francuzi, Amerykanie, a nawet Finowie też „oszczędzają” na środowisku.

Zdaniem ekspertów wystarczy 0,7 proc. PKB, by w ciągu najbliższych 10 lat zatrzymać nieodwracalne zmiany na Ziemi. Polska wydaje 0,14 proc.

Co 10 osoba w Polsce nie wierzy w zmianę klimatu, wskazują badania Pew Research Center, przeprowadzone z okazji Światowego Dnia Ziemi. To wynik bliski średniej światowej. Czy to znaczy, że człowiek nie ma wpływu na zmianę klimatu? Jednym z dowodów nich jest susza, która grozi Polsce. Hydrolodzy uważają, że jeżeli lada dzień nie pojawią się długotrwałe opady deszczu, to nasz kraj będzie borykał się z niedoborem wody. – Na jednego Polaka rocznie przypada ok. 1,6 tys. m³ wody. To trzykrotnie mniej niż statystyczna wartość dla mieszkańca Europy. Deficyt wody to efekt degradacji klimatu i zaniedbań kilku ostatnich dekad, jeśli chodzi o zarządzanie zasobami wodnymi – twierdzi Wojciech Stramski, kierujący funduszem Deep Change Ventures, wspierającego i finansującego projekty zgodne z celami zrównoważonego rozwoju ONZ.

Bezdeszczowe dni są fatalne dla rolników. Wysuszona gleba wydaje mniej plonów, a to wpływa na wzrost cen owoców i warzyw. To nie koniec złych wieści. Wyższe rachunki zauważymy nie tylko w sklepie, ale również na fakturach za energię. Prądu nie zabraknie, ale wizja podwyżki cen jest bardzo realna. Niski stan rzek to poważne problemy dla sektora energetycznego, który wody potrzebuje do wytwarzania prądu. W polskich warunkach jednym z największych klientów elektrowni jest branża przemysłowa. Sektor wytwórczy konsumuje jej dużo, ale jednocześnie napędza gospodarkę. Za 1/4 polskiego PKB odpowiadają przedsiębiorstwa przemysłowe, które produkują głównie na eksport. Wzrost cen prądu, to wyższe koszty produkcji, które mogą wpłynąć na konkurencyjność naszych eksporterów.

Według naukowców, za zmiany klimatu – w tym suszę w Polsce – odpowiada stale rosnąca emisja gazów cieplarnianych, za co częściowo odpowiada nasz przestarzały sektor energetyczny, uzależniony od węgla, do spółki z nadmiarem transportu, czy nieefektywnej produkcji żywności – w szczególności bydła.

Koronawirus zbawienny dla klimatu?

Okazuje się, że czas pandemii to moment na długi oddech dla planety. Żadna wojna w XX wieku, a tym bardziej żadna z gospodarczych recesji z obecnego i ubiegłego stulecia nie miały tak dużego wpływu na redukcję emisji CO2, jak COVID-19 w ciągu kilku miesięcy.

Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) szacuje, że do końca 2020 roku na całym globie emisja spadnie o około 6 proc. Czyli tyle, ile emituje przemysł energetyczny drugiego pod względem zaludnienia państwa świata – Indii. Nawet jeśli w tym roku zobaczymy spadek stężenia CO2 w atmosferze, to nie mamy powodów do radości. Celem musi być osiągniecie neutralności klimatycznej.

Naukowcy z University of Exeter zaprezentowali niedawno predykcje, co nas czeka, jeżeli zostanie tak, jak jest i ludzkość nie ograniczy emisji dwutlenku węgla i innych szkodliwych gazów do atmosfery. Według brytyjskich ekspertów w 2070 roku ponad 3 miliardy ludzi – prawie połowa dzisiejszej populacji Ziemi – będzie mieszkać w miejscach w których temperatura została określona jako „prawie niemożliwa do zamieszkania”.

Za 50 lat w północnej Australii, na całym subkontynencie indyjskim oraz w Afryce, ale także w Ameryce Południowej i części Bliskiego Wschodu, przez niemal cały rok panować będą upały, a ludzie nie będą mogli żyć tak, jak obecnie. Średnia roczna temperatura przekroczy tam 29°C. Dla porównania, obecnie średnia roczna temperatura w Polsce wynosi około 7°C, a we Francji w granicach 11°C.

ONZ pospiesza

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych, by odwrócić proces ocieplania klimatu, wystarczy, że kraje rozwinięte przeznaczą na ten cel równowartość 0,7 proc. rocznego PKB. To ostatni z 17 celów zrównoważonego rozwoju, o które walczy ONZ.

Czy nasz kraj dysponuje odpowiednim budżetem do walki o Ziemię? Jak wynika z danych OECD, nie. Jesteśmy na szarym końcu. Wydajemy 5 razy mniej niż absolutne minimum określone przez Narody Zjednoczone. Polska na ochronę klimatu wydaje 14 razy mniej, niż na wojsko. Z wynikiem 0,14 proc. PKB jesteśmy w gronie 5 członków OECD, którzy wydają najmniej na walkę ze zmianami na naszej planecie.

Tyle samo co Polacy, wydają Czesi i Węgrzy. Mniej od nas tylko Grecy i Słowacy: po 0,13 proc. PKB. Co ciekawe, niewiele więcej niż Polska wydają Amerykanie. Rocznie USA przeznacza zaledwie 0,17 proc. PKB, podczas gdy US Army może liczyć na budżet rzędu 3,1 proc. PKB, czyli 18 razy większy. Spośród 25 krajów tylko 5 spełnia docelowy poziom 0,7 proc.: Szwecja, Luksemburg, Norwegia, Dania i Wielka Brytania.

– Oszczędności na ekologii są złudne. Każdy kraj ogląda się na sąsiada i wykorzystuje ten argument, by nic nie robić. Granic państw nie wytyczyła natura, z kosmosu ich nie widać. Mamy jedną planetę. Zacznijmy po prostu działać i robić to co powinniśmy, by swoją przyszłość ocalić – mówi Wojciech Stramski. – Dziś zaciągamy pożyczkę, którą będą musiały spłacić kolejne pokolenia. Za kilka lat ratowanie planety może kosztować znacznie więcej niż 0,7 proc. PKB. Biednych ludzi nie jest stać na tanie rozwiązania – kończy dyrektor generalny (CEO) Deep Change Ventures.

Czytaj też:
Fatalna wiadomość dla klimatu. Po pandemii zaczniemy niszczyć planetę ze zdwojoną siłą
Czytaj też:
Naukowcy: Do 2070 roku w „ekstremalnych upałach” będą żyć nawet 3 miliardy ludzi