Gucci i Prada z lumpeksu online. Zaskakujący efekt pandemii

Gucci i Prada z lumpeksu online. Zaskakujący efekt pandemii

Zakupoholik
Zakupoholik Źródło: Pexels / Andrea Piacquadio
Jednym z efektów pandemii jest to, że dobra luksusowe klienci kupują online, ale nie w firmowych sklepach, tylko w second handach. Producenci najdroższych dóbr nieco przegapili e-handlową rewolucję.

Zaskakujący efekt COVID-19: Amerykanie kupują dobra luksusowe w second handach. Amerykanie, Brytyjczycy, także Francuzi i Włosi. W czasie pandemii po luksusowe produkty, jak jeden mąż, zaczęli udawać się do second handów. O anglosaskim trendzie dowiadujemy się z danych opublikowanych przez Tradesy.com.

Sporą rolę w trendzie odgrywa moda na „zero waste”, czyli styl życia polegający na generowaniu minimalnej ilości odpadów. Przekonuje się do niego coraz większe grono kupujących – również tych zamożnych. To zła wiadomość dla producentów dóbr luksusowych, którym koronawirus szczególnie dał się we znaki.

Tradesy.com to platforma handlowa, dzięki której produkty znanych marek luksusowych zmieniają właścicieli. Firma powstała w 2009 roku – w szczycie poprzedniego kryzysu. Już wtedy kupujący, którzy dotąd lekceważyli odzież używaną, nawet tę z najwyższej półki, zauważyli, że kupując markowe produkty w second handach, mogą – nie wyrzekając się stylu – zaoszczędzić. Ten fakt firma postanowiła wykorzystać dając możliwość spotkania się sprzedających z kupującymi. Nikt jednak nie przypuszczał, że po dekadzie trend ten zostanie ugruntowany na skutek kolejnego kryzysu.

Tymczasem, jak podaje Tradesy, sprzedaż używanych pierścionków na platformie w ostatnim czasie wzrosła o 92 proc. w stosunku do analogicznego okresu w minionym roku. Zdecydowanym faworytem nabywców tego rodzaju biżuterii okazała się marka Cartier. Sporym zainteresowaniem konsumentów cieszyły się również markowe buty. Tych od Yves Saint Laurenta sprzedało się w ostatnich miesiącach 2020 roku o 36 proc. więcej niż przed rokiem. Sami właściciele platformy byli zaskoczeni sytuacją.

Na trendzie zyskali przede wszystkim handlujący dobrami luksusowymi „z drugiej ręki”, podczas gdy producenci takich towarów przeżywają trudny okres. Globalnie rynek „luxury” odnotował w 2020 roku rekordowy spadek. Jak szacuje Bain & Company, wartość dóbr luksusowych sprzedanych w 2020 roku – w porównaniu z rokiem 2019 – skurczyła się o 23 proc.

„Nie wolno lekceważyć trendów”

– Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest brak znaczącego, globalnego marketplace’u, na którym branża luxury mogłaby oferować swoje produkty – uważa twórca Bartosz Ferenc z Centeo. – Handel coraz szybciej przenosi się do sieci, a katalizatorem tej przeprowadzki stała się pandemia. Problem polega na tym, że kiedy inne branże robiły stanowcze kroki w stronę digitalizacji i uporczywie wdrażały strategię omnichannel, właściciele marek luksusowych, zgodnie z tradycją, skupili się na fizycznych punktach sprzedaży, traktując te cyfrowe po macoszemu. Za ten błąd teraz słono płacą. Wielu potencjalnych klientów, szukając w internecie oryginalnych produktów z najwyższej półki, trafia na platformę sprzedającą je w wersji używanej, ale za to po atrakcyjniejszych cenach. A skoro mamy kryzys, to część potencjalnych klientów z takiej propozycji skorzysta – twierdzi.

Potwierdzenie tezy o tym, że marki luksusowe cierpią na skutek własnych błędów, znajduje się choćby we wspomnianym raporcie Bain & Company. W 2019 roku rynek nowych produktów luksusowych online wart był 39 mld dolarów, a w roku obecnym urosnąć miał do kwoty 58 mld USD. Oznacza to, że istnieje spory popyt na luksus, brakuje jednak utrwalonego w świadomości klienta miejsca w sieci, w którym znalazłby oryginalne produkty klasy premium, pochodzące od wszystkich liczących się producentów.

Pojedynek gigantów: Amazona i Alibaby

Nic więc dziwnego, że do bitwy o rynek dóbr luksusowych w sieci stanęli dziś globalni giganci e-handlu: Amazon i Alibaba. Ten pierwszy uruchomił aplikację Luxury Stores, aby producenci towarów premium mogli prezentować swoją ofertę w stosownym otoczeniu. Do tego firma Jeffa Bezosa weszła w tym roku w szereg innych inicjatyw mających powiązać markę w świadomości konsumentów z dobrami luksusowymi. Na Amazon Prime Video swój drugi pokaz bielizny zaprezentowała niedawno Rihanna, co więcej Amazon sponsorował Mercedes-Benz Fashion Week Madrid. Z kolei, w związku z London Fashion Week, platforma nawiązała współpracę z British Fashion Council i magazynem modowym „Vogue”, aby stworzyć cyfrowy sklep dla 12 topowych brytyjskich projektantów. Marketplace przeznaczył też aż 18 miliardów dolarów, aby pomóc niezależnym detalistom ze wszystkich sektorów rozwijać się na platformie, z czego 100 milionów trafi bezpośrednio do nowych marek modowych.

W przeciwległym narożniku do walki szykuje się Alibaba wspólnie z Richemont – firmą, która skupia szereg marek luksusowych zegarków, biżuterii, galanterii skórzanej i odzieży. Firmy mają zainwestować po 300 mln dolarów w platformę Farfetch, marketplace dla dóbr luksusowych, który od kilku lat działa na rynku.

Ostatnio współpracę z Alibabą (właściciel Aliexpress) ogłosiło Gucci. Pisaliśmy we Wprost o tym, jak globalny koncern chce zaistnieć w sieci na jednym z największych rynków, w Chinach. – Jeśli o pozycję lidera rynku walczy dwóch takich gigantów jak Alibaba i Amazon, to znak że obaj doskonale wiedzą, jak duże zyski można z niego czerpać – mówi Aleksandra Szarmach z Nethansy, która wspiera sprzedaż na Amazonie. – Zmagania o pierwsze miejsce na podium są bardzo zacięte. Na dziś trudno wyrokować, który z marketplace’ów zwycięży. Farfetch, w który inwestuje Alibaba, od początku budował swoją pozycję jako platforma handlu dobrami luksusowymi, czego nie można powiedzieć o Amazonie. Największy marketplace świata ma za to ogromne doświadczenie w e-commerce, które może być niezwykle ważne w docieraniu z ofertą do zamożnych klientów.

Kapitał w torebce

Popyt na luksus po części wynika też z faktu, że tego typu dobra to nie tylko gwarancja szyku i stylu, ale często także... dobra inwestycja. Kultowa już – i nie do zdobycia w sklepie firmowym – torebka Louis Vuitton Pochette kosztuje na Tradesy.com ok. 1300 dolarów, co stanowi dwukrotne przebicie jej oryginalnej ceny detalicznej. Na dobrach luksusowych „z drugiej ręki” można nieźle zarobić i to one zapewne w znacznej mierze powodują, że – jak wycenia TrendUp – łączna sprzedaż online i offline towarów używanych w USA (łącznie z tymi, które oferuje Armia Zbawienia i inne tego typu organizacje pomocowe) w 2029 roku osiągnie wartość 80 mld dolarów. Rynek ten napędza również, wspomniany wcześniej, coraz szerzej przyjmujący się trend zero waste. Może on jednak przybierać różne formy: podczas gdy jedni kupują ubrania na wagę, inni wybierają używaną odzież od Diora.

Czytaj też:
Gucci u Alibaby. Modowy gigant zawalczy o pieniądze Chińczyków