Fragmenty „Książki o śmieciach” autorstwa Stanisława Łubieńskiego publikujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Agora.
Półlitrowa butelka PET po coca-coli. Leży na torowisku przy Filtrach już parę miesięcy. Mijałem ją na rowerze wiosną i latem. Jesienią jakby znikła, pomyślałem, że ktoś ją sprzątnął, ale nie, po prostu przesunęła się o parę metrów. Coraz trudniej ją wypatrzyć, bo etykieta blaknie, a butelka pokrywa się ulicznym pyłem, rdzą z szyn i powoli wtapia w otoczenie. Raczej nikt jej stąd nie zabierze, nikt w końcu się tu nie szwenda. Pomyślałem, że to dobry, bezpieczny poligon, miejsce, gdzie śmieć jest na oku i nikomu nie zaszkodzi.
W 2016 roku wyprodukowano czterysta osiemdziesiąt miliardów butelek z wodą
Butelka PET to jeden z najpospolitszych śmieci w naszym otoczeniu. Wystarczy przespacerować się poboczem dowolnej szosy czy nawet zajrzeć w jakieś losowe krzaki. Wyrzuca się ją tak łatwo, jak kupuje. To się z pewnością nie zmieni, dopóki nie wprowadzi się łatwo dostępnego systemu kaucyjnego.
Butelka jest wszędzie i bezbłędnie wpisuje się w promowany aktywny, wielkomiejski tryb życia. Młody, aktywny człowiek nie przychodzi przecież na kawę do kawiarni, tylko pije ją w biegu do autobusu z jednorazowego kubka. Podobnie z lekką, poręczną plastikową butelką wody.
Ciągle słyszymy, że woda to klucz do zdrowia, dobrego samopoczucia i kto wie, może też do sukcesu. Wraz z upowszechnianiem się zachodniego stylu życia w Azji (szczególnie w Chinach) spożycie wody w plastikowych butelkach będzie rosło. Już teraz szacuje się, że co sekundę na świecie kupuje się ich dwadzieścia tysięcy. Co sekundę. W 2016 roku wyprodukowano czterysta osiemdziesiąt miliardów butelek z wodą. Mniej niż połowa została zebrana i zrecyklingowana. Zaledwie 7 procent zamieniono na recyklat, który posłużył do produkcji kolejnych butelek. A szkoda, bo PET to tworzywo bardzo wdzięczne w recyklingu, w Polsce można je przetwarzać bez straty jakości w wieżach do SSP, czyli polimeryzacji w stanie stałym.
Poli(tereftalan etylenu) jest troszkę wspaniały
Poli(tereftalan etylenu) wykorzystywany jest masowo już niemal pół wieku, pierwsze butelki PET z coca-colą zjechały z taśmy w 1978 roku. Szczególnie dużo zastosowań ma w przemyśle opakowaniowym – poza butelkami robi się z niego choćby tacki do przechowywania mięsa.
Obiektywnie rzecz biorąc, poli(tereftalan etylenu) jest troszkę wspaniały. Lekki, wytrzymały, stanowi szczelną barierę dla warunków zewnętrznych i może być przezroczysty. Nie każde tworzywo sztuczne to potrafi. Wiele jest artykułów naukowych porównujących wpływ butelek wykonanych ze szkła i PET na środowisko i zdrowie człowieka. Badanie cyklu życia LCA (Life Cycle Assessment) zestawia się na zużycie energii, wody, materiału, bada ślad węglowy, zakwaszenie gleby, eutrofizację, wpływ na warstwę ozonową wywołany procesem produkcyjnym. Czynników może być więcej. W zależności od przyjętej metodologii wygrywa plastik lub szkło.
Tworzywo sztuczne jest lekkie, jego transport generuje znacznie mniejsze emisje dwutlenku węgla. Jest również odporniejsze na uszkodzenia. Możliwy jest również skuteczny recykling PET, choć nie tak powszechny jak w przypadku szkła opakowaniowego. Rzeczywistym problemem jest niewydolność obecnego systemu, ogromna produkcja, której nie da się w żaden sposób równoważyć recyklingiem. Niewiele firm chce dobrowolnie korzystać z recyklatu (jak na przykład holenderski Barle-Duc), dlatego pewne zasady trzeba narzucić regulacjami.
W krajach Unii Europejskiej do 2025 roku wszystkie butelki PET mają być wykonane w minimum 25 procentach z recyklatu. Jaką butelkę wybiorę, jeżeli zapomnę wielorazowej? Szklaną. Szczególnie jeżeli woda nie będzie jechała z drugiego końca Europy. Bardzo smakowała mi woda Vichy Catalan, ale w Warszawie mogę się bez niej obejść.
* tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji Wprost.pl