-Wodór nazywany jest paliwem przyszłości. Jakie są szanse Polski na odegranie większej roli w tej transformacji?
Prof. Konrad Świrski: Nowy "Zielony Ład" oparty jest wyłącznie na energetyce odnawialnej. Paliwa kopalne nie mają w nim racji bytu, ale poza tym odchodzi się także od wspierania energetyki jądrowej. W ten sposób ma powstać system energetyczny, w którym mamy wyłącznie energetykę odnawialną, która jest wspierana innymi źródłami, które są niezależne od warunków pogodowych. Europa zauważyła także, że zmiany muszą zajść w systemie ciepłowniczym. W sukurs przychodzi tutaj właśnie wodór, który jest postrzegany jako wielkoskalowy magazyn energii. Co istotne wodór można produkować z OZE. Nie wytwarzamy przy tym żadnych zanieczyszczeń. Jeśli w Polsce mamy stworzyć gospodarkę wodorową, to musimy produkować zielony wodór, który będzie powstawał w procesie elektrolizy wody. Nadwyżka energii elektrycznej z OZE będzie zasilać elektrolizery, które będą generować wodór. Ten z kolei będzie magazynowany i wykorzystywany w momencie, w którym nie będziemy mieli energii odnawialnej, bo np. nie będzie świecić słońce, albo nie będzie wiatru. Wodór wówczas będzie wykorzystywany do produkcji energii elektrycznej.
Dużo mówi się, że Polska jest potęgą wodorową, ale jest to głównie wodór szary. To nam nie wystarczy?
Rzeczywiście Polska jest potęgą wodorową, ale produkujemy wodór szary i(niebieski), czyli z rozkładu metanu. Jeśli się dokładnie przyjrzymy produkcji wodoru z metanu, to produkuje on spore ilości dwutlenku węgla. Oznacza to, że nie wpisuje się on w politykę Zielonego Ładu. Długoterminowo mówi się tylko o zielonym wodorze. Problem tkwi w tym, że obecnie na świecie produkuje się obecnie tylko od 2-4 proc. zielonego wodoru, z tego powodu, że technologia elektrolizy jest droga w stosunku do produkcji wodoru z gazu naturalnego.
To co możemy w tej sytuacji zrobić?
Pytanie, na które musi sobie Polska odpowiedzieć brzmi: czy chcemy i możemy produkować zielony wodór? Jeżeli tak, to niestety musimy opanować technologię produkcji wodoru z elektrolizy, czy zainwestować w wieloskalowe elektrolizery, a to wymaga ogromnych nakładów. Niestety nie wydaje się, żeby Polska prowadziła jakiekolwiek badania w tym zakresie, albo żeby miała pieniądze na tworzenie nowych innowacyjnych rozwiązań. Wydaje się, że będziemy tylko biernym konsumentem tej technologii w przyszłości.
Czyli spóźniliśmy się?
Tak dzieje się z każdą rewolucją przemysłową. Napędzają ją najbogatsze kraje, które mają środki na badania i chcą pośrednio wzmocnić swoje koncerny energetyczne. Podobnie to wygląda dziś ze sprzedażą samochodów elektrycznych. Nam brakuje pieniędzy i globalnej firmy, która mogłaby działać na rynkach światowych i naszą technologię sprzedawać. W technologii wodorowej liderem jest Japonia i Niemcy, które mają duże ilości energii ze źródeł odnawialnych.
Polska strategia worodowa będzie przyjęta do końca bieżącego roku. Czy to nie jest za późno?
Strategie można przyjmować i pisać w nich różne rzeczy. Tutaj nie chodzi o to, czy za późno, czy za wcześnie. Pytanie jest inne: czy nasza gospodarka jest na takim etapie, żeby podjąć równą konkurencję z innymi. Do tego potrzebne są gigantyczne środki. Wydaje mi się, że na obecnym etapie, Polska może selektywnie obierać pewne kierunki, a nie kopiować tego, co jest na zachodzie. Jesteśmy z całkiem innym miejscu niż Niemcy i Norwegia i nie dogonimy tych państw. Nie mamy też aż tak dużych nadwyżek mocy z OZE. W tej rewolucji jesteśmy dwa kroki z tyłu. Powinniśmy pomyśleć o innej strategii, np. o wykorzystaniu czegoś, co jest już dostępne i tanie i wdrażeniu tego rozwiązania do systemu energetycznego.
Czy wodór będzie można transportować gazociągami? Jest dużo spekulacji wokół tego tematu.
To jest gigantyczny problem. Wszystko pięknie wygląda na obrazkach. Mówi się, że dzisiaj w gazociągach mamy gaz, który zastąpiony zostanie wodorem. Moim zdaniem problem jest bardzo duży i wymaga wielu lat badań. Ja nie jestem ekspertem od materiałoznawstwa, ale wodór jest bardzo negatywnie postrzegany przez ekspertów i praktyków, którzy podkreślają, że wpływa on niekorzystnie na korozję i właściwości wytrzymałościowe materiałów gazociągów. Chodzi tutaj przede wszystkim o perspektywę długoterminową. Trzeba przeprowadzić wiele badań, ale na przestrzeni dłuższego czasu. Wodór może powodować zmiany w żywotności gazociągów, a tego nie wiemy, bo nikt tego jeszcze dłużej nie badał. Warto też wspomnieć, że atomy wodoru są małe, więc przenikają one przez powierzchnie znacznie łatwiej niż atomy metanu. To oznacza, że potrzeba lepszych uszczelnień i pewnie kolejnych testów. Jak dzisiaj ktoś pokazuje mapę gazociągów i płynącego w nich gazu i mówi, że za parę lat popłynie w nich wodór, to jest to po prostu niepoważne. Dziś przesył w krajach europejskich to maksymalnie 2-4 proc. i jest on transportowany jako domieszka (zakłada się że tą ilość będzie można zwiększyć do 8 -10 %). Wg. mnie, przesyłanie większych ilości wodoru może wymagać wybudowania całkowicie nowych gazociągów – co oczywiście wymaga technologii, czasu i pieniędzy. Warto zwrócić uwagę, że w Polsce system gazociągowy powstawał w różnych okresach i technologiach. Nie są to takie same rury. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby zamiast gazu puścić w nich wodór – trwają testy i modyfikacje, które pewnie doprowadzą na koniec do technicznych rozwiązań. Dla mnie jest jeden dodatkowy plus technologii wodorowej. Można wykorzystać go w dużych turbinach gazowych, które, w niektórych modelach mogą już dziś spalać do 30 proc. wodoru. Można sobie zatem wyobrazić, że budujemy elektrociepłownię na gaz, którego w dłuższym okresie nie będzie można wykorzystywać, ale potem, możliwe jest aby zamienić turbinę na taką, która będzie mogła spalać domieszkę wodoru, a później także sam wodór. Technicznie jednak nawet i to nie jest też proste. Istnieje wciąż wiele zagrożeń i pytań związanych z technologią – jak zawsze potrzeba czasu i pieniędzy żeby na nie odpowiedzieć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.