Marszałek województwa śląskiego: Mit węgla jako taniego źródła energii zaczyna upadać

Marszałek województwa śląskiego: Mit węgla jako taniego źródła energii zaczyna upadać

Dodano: 
Jakub Chełstowski
Jakub Chełstowski Źródło:Newspix.pl / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL
– To taki chichot historii: region stojący na węglu zaczął zamieniać się w region innowacyjnych, zielonych technologii – mówi Jakub Chełstowski, marszałek województwa śląskiego.

Kacper Świsłowski, Wprost: Rozmawiamy tuż po I Śląskim Konwencie Klimatycznym, „śląskim COP”, Climate-Con 2021. Jakieś przemyślenia po serii spotkań?

Jakub Chełstowski, marszałek województwa śląskiego: Dobrze się stało, że po raz pierwszy na Śląsku odbyła się taka szczera dyskusja o klimacie, tego nie było wcześniej i myślę, że tę pierwszą edycję możemy traktować jako sukces: frekwencyjny i merytoryczny. Zresztą, to nie jest też tak, że o klimacie, czystym powietrzu, rozmawia się wyłącznie na szczeblu samorządowym, ponad 65 proc. mieszkańców województwa chce zmian, jak np. zakazu palenia węglem.

Te dwa dni debat pokazały, że zmiany są niezbędne, a aby zrealizować strategię „Zielone Śląskie 2030” musimy patrzeć nie tylko na tę gospodarczą warstwę przemian, ale też na ochronę środowiska.

Właśnie, Polityka energetyczna Polski zaplanowana jest do 2040, Śląsk opowiada jednak częściej o roku 2030. Aż tak uda się przyspieszyć niektóre procesy?

Tu rolę gra wieloletnia prognoza finansowa województwa, która jest obliczona do 2030 roku i my na podstawie tych danych możemy cokolwiek planować. Nie wiemy przecież, jakie będą środki unijne w 2030 roku, w dodatku z innych prognoz wynika, że PKB Śląska sprawi, że będziemy mieć mniejsze dofinansowanie. Dlatego też tak wyznaczyliśmy ten 2030 rok i do tego czasu jest do rozdysponowania pięć miliardów euro, w większości na odnawialne źródła energii, na gospodarkę zeroemisyjną.

Jesteśmy numerem jeden, jeżeli chodzi o to, powiedziałbym, „przemysłowe” PKB, stale się rozwijamy, dlatego musimy tym szybciej przestawić się na alternatywne źródła energii, mniej emisyjne. Tu nie chodzi o żadną ideologię: to jest też w tej chwili czysta ekonomia.

Która w najbliższych miesiącach uderzy po kieszeni wszystkich – ceny energii z konwencjonalnych źródeł stale rosną.

My te zmiany widzimy, podam taki przykład, jako województwo dopłacamy do Kolei Śląskich, w tym roku to będzie 165 mln zł, a za rok – jeszcze więcej. A to przecież przedsiębiorstwo, które wozi 15 milionów pasażerów rocznie, jeden z największych przewoźników w kraju, koszty jednak stale rosną. Skoro widzimy takie przykłady wpływu cen energii, to trzeba szukać czym prędzej alternatywnych źródeł.

Zainwestować w nie raz, a dobrze, na 10-15 lat, a nie co roku zastanawiać się, jakie będą ceny. Już poleciłem, by spółki podległe województwu zaczęły szukać takich alternatyw: co z tego, że osiągną zyski, skoro lada moment zostaną one „zjedzone” przez podwyżki.

Co będzie np. z fabrykami na Śląsku? Macie coś do zaoferowania dużym przedsiębiorstwom, choćby wytyczne, podpowiedzi jak bilansować straty?

Dobrze rozwijają się magazyny energii, są coraz bardziej opłacalne, gdzieś obok jest też możliwość generowania prądu z gazu, ale w przypadku „błękitnego paliwa” czekamy na wytyczne Unii Europejskiej, czy uzna je za przejściowe źródło energii. Pozostają nam instalacje fotowoltaiczne, są pompy ciepła. Jednak w gestii województwa pozostaje ta zmiana w kierunku komunalnym, domów jednorodzinnych. Zresztą to gospodarstwa domowe najchętniej inwestują w fotowoltaikę.

Mamy jednak pewien projekt, który trochę wpisuje się w to, o co pan pyta: razem z Głównym Instytutem Górnictwa opracowujemy taką mapę terenów poprzemysłowych w województwie, dokonujemy inwentaryzacji miejsc, w których mogłyby stanąć farmy fotowoltaiczne. Nie ma co jednak ukrywać, biorąc pod uwagę uprzemysłowienie regionu, to cała ta kwestia będzie stanowiła spore wyzwanie.

Skupiliście się za to regionie na walce z „kopciuchami”, a Śląsk w zestawieniach wypada bardzo dobrze, jeśli nie najlepiej.

Program „Czyste powietrze” i wszystkie z nim związane ruchy, działania, to śląski sukces. Według Polskiego Alarmu Smogowego, który stale zapraszamy do rozmów, na 100 najbardziej aktywnych w walce z „kopciuchami” gmin aż 50 jest ze Śląska. Te środki z programu szybko się wyczerpują, procedura została uproszczona, ale zainteresowanie było bardzo duże. Przez trzy lata działania programu tych wniosków było w województwie 60 tys., a przecież składano je w regionie, który swoją potęgę budował na węglu, to ogromna zmiana.

W trakcie Climate-Con 2021 padła taka zapowiedź, pomysł, by gminom przydzielać „ekodoradców”. Może pan powiedzieć coś więcej?

Ten program jest już na ukończeniu, a takiego jeszcze w skali Polski nie było, to będzie blisko 80 mln zł, dofinansowanie jest ze środków unijnych. Ekodoradcy mają być po prostu osobami, które doradzą mieszkańcom gmin, jak sprawnie przejść na przykład na ogrzewanie związane z OZE. Chcemy, by ta walka z niską emisją, „kopciuchami” trwała dalej – tacy doradcy mają podpowiadać źródła finansowania takich przedsięwzięć.

Skupiliśmy się na polityce pomagania w podejmowaniu takich decyzji, a nie karaniu za ich brak. Moim zdaniem takie zmiany muszą być świadome, inaczej nie mają sensu.

To wszystko brzmi dobrze, ale też jak wszystko – kosztuje.

Zdajemy sobie z tego sprawę, ale to nie muszą być od razu wielkie inwestycje, ponieważ np. problemy z budynkami i ich ogrzewaniem są do rozwiązania i to na dłuższy czas, przy niewielkich nakładach finansowych. Budynki z lat 50. czy 60. nie są tak dobrze zabezpieczone cieplnie, wykonano je z innych materiałów – w nich zużywa się więcej paliw do ogrzania, ponieważ są po prostu gorzej docieplone.

Nieocieplony dom potrzebuje nawet i pięć ton węgla na sezon zimowy, a już wykonany w nowej technologii zaledwie tonę. To właśnie od takich małych kroków można zacząć, potem można myśleć np. o odchodzeniu od węgla w ogrzewaniu.

Na Śląsku od 1 stycznia 2022 roku nie będzie można palić węglem brunatnym czy flotokoncentratem, jakie będą kolejne kroki?

Będziemy dyskutować, czy nie powinien zostać wprowadzony zakaz stosowania instalacji węglowych w nowych domach jednorodzinnych od 2026 lub 2027 roku, ale musimy pamiętać, byśmy mogli zaoferować mieszkańcom regionu przystępne finansowo alternatywy. Dlatego też przyglądamy się uważnie środkom unijnym i planom rządu.

Trzeba też pokazywać korzyści ze zmiany źródła ogrzewania domu: jedna inwestycja na kilkadziesiąt lat zamiast tego corocznego kupowania węgla, który potem trzeba przywieźć, rozładować, wypalić, a na koniec jeszcze wywieźć popiół, to wszystko kosztuje. Zresztą, węgiel potrafi teraz kosztować 1700-1900 zł za tonę, więc ten mit węgla jako taniego źródła energii zaczyna upadać.

Pan urodził się w Tychach, teraz rządzi w regionie – jak zmieniło się życie na Śląsku w ciągu, powiedzmy, ostatnich 10 lat?

To taki chichot historii: region stojący na węglu zaczął zamieniać się w region innowacyjnych, zielonych technologii, bo przecież u nas rozwijać się będzie przemysł związany z elektromobilnością. Są oczywiście miasta, którym było trudno w trakcie transformacji, ale i one zaczynają obierać właściwe tory. My chcemy, by młodzi nie wyjeżdżali ze Śląska, zostawali tutaj, zakładali rodziny, pracowali. Dlatego musimy stworzyć im dobre warunki, a region musi być wolny od wielu problemów cywilizacyjnych, z czystym powietrzem. Na to stawiamy.

Czytaj też:
Nowy rząd w Czechach. Czy to szansa na rozwiązanie konfliktu o Turów?